czwartek, 29 października 2015

Kocie co tam w robocie? czyli moje wygrane kubeczki od Belvity

Jeśli masz ochotę za 10zł zjeść ciastka i mieć szansę wygrać kubek termiczny, który i wygląda, i jest użyteczny, nic trudnego. Idź do sklepu, kup ciastka Belvity za min. 10zł [nie zapomnij zabrać paragonu!] idź do domu i na tej stronie zarejestruj swój paragon. Zostały 3 losowania 2, 9 i 16 listopada. Ja wysłałam zgłoszeń 4ry, czyli dokładnie tyle ile u mnie członków rodziny, i dzięki temu każdy zyskał swój kubeczek.
 
 
u mnie już dwa są, niestety takie same.
ale jak to się mówi "darowanemu koniowi.. " itd. ;)
Przekonana byłam że będą to zwykłe kubeczki
jednak informacja zawarta w środku kubeczka poinformowała mnie że jest to kubek termiczny
oczywiście dla mnie lepiej, w razie choroby czy przeziębienia będzie z czego pić herbatkę z miodem ;)
plus kubeczka jest też taki,
że jak kotów nie lubimy,
to obrazek wyrzucimy,
i po problemie ;)
 
 
a na koniec chyba najlepsze, ale najmniej realne ;)
o ile kubków do wygrania jest 12 000
to można jeszcze wygrać swojego Adama
OPLA ADAMA
niestety sztuk jeden
losowanie 16 listopada.
 
także jakby co na niego nie liczcie
zwinę go sobie ja ;)
 
Pozdrawiam
PODPIS

środa, 28 października 2015

Zmęczenia part I. czyli życie w remoncie.

Wszystko zaczęło się od chęci odmalowania pokoju paskudom. Ich samych nie było, na wakacjach u Babci się bawiły, więc wraz z Panem Mężem, między pracami, postanowiliśmy działać. i tym sposobem działamy do dziś..
Pokój poszedł sprawnie, ale widok odnowionego pokoju nas zachwycił i poszliśmy dalej, z tym ze dalej już było gorzej..
2 przedpokoje, na nich tapety, ohydne, brudne, w paski. I kiedyś białe, teraz żółte od papierosów, kasetony. Padło hasło : zdzieramy. Czytaj- ty zdzierasz ja maluję. Więc zdzierałam. Pod tapetą była inna, równie piękna tapeta, pod nią kolejna, i kolejna. Miejscami wyszło 5 warstw. Myślę sobie że i tak warto. Widok przedpokoju bez tych pięknych tapet- bezcenny. Schody wyszły po ściągnięciu kasetonów na jednym z przedpokoi. Farba się nie trzymała, nic się nie trzymało, ale gruntowanie pomogło. Uporaliśmy się z nimi dwoma.
Więc myślimy - paskud nie ma - bierzemy się za salon, zdążymy na bank!
Ale i tu schody były. Na suficie cyrki, plamki, więc gips szpachlowy i jedziemy. Po drodze problem z farbą w samochodzie, ale co tam. I z tym sobie poradziliśmy. Niestety czas nam się skrócił. Paskudy wróciły, a salon w rozsypce. Było małe zamieszanie, ale i tu daliśmy radę.
Mieliśmy też chrapkę na Sypialnie. Ale tu Pan Mąż długo się zbierał, by zacząć. Bo żeby zrobić sypialnie, najpierw trzeba było zrobić przedpokój, tak, to już 3ci. Raz dwa trzy omalowane, szafy, jedna z pierwszego przedpokoju, druga z Sypialni, idealnie wkomponowały się w 3 pusty przedpokój, dzięki czemu w tamtych pomieszczeniach zyskaliśmy miejsce, a i wygląd się poprawił.
Wszystko się udało, więc pora na nasze królestwo.
Po zerwaniu pięknych różowych tapet, oczom ukazała się niezbyt prosta i baaardzo spękana ściana, Sufit też wymagał poprawek. Więc z głowy dymić zaczęło, internet w ruch, szukamy co tu na ścianie wyczarować. I się zakochałam. Cegły. Ale nie takie zwykłe, banalne, tylko te. Te jedne jedyne. Znalazłam, Pan Mąż projekt zaakceptował. Wszystko kupione, on kładzie gładź, ja się biorę za cegły, a on chce spacyfikować. Że za dużo czasu, że za dużo roboty. Więc pokazuję mu jak inaczej można, że nie cegły, ale to brzydko wychodzi. Zgodził się na cegły. Jednego dnia jedna, mała ściana. Jakoś poszło. Drugiego dnia druga mała ściana. Też poszło. 2 dni odpoczynku. Sobota - o 16 start, meta po 23. Nogi bolały, ręce bolały, plecy bolały chyba najbardziej. Ale jest, udało się, cała ściana położona. W niedziele dumnie zachodziliśmy patrzeć na 3 ściany, została 4ra. Poniedziałek, ostatni dzień męczarni. Ale i tu nam się udało. Teraz wszystko schnie, podłoga biała, wiadome po tynku. Ale nie tylko biała w sypialni, wszędzie. Strasznie to dobija. Więc wczoraj między lekarzami z paskudami, myłam raz. I drugi. I umyłam wszędzie i co? Dziś patrzę, dalej brudno. Klops. Ale nie myję dziś, dziś w planach malowanie moich cegiełek na biało. Moje piękne białe cegiełki to jest to co śni mi się po nocach. Jak tylko skończymy metamorfozę zrobię jakieś zdjęciowe porównanie i się pochwalę, co samemu, za niewielkie pieniądze i kupe czasu zmęczenia i potu można wyczarować :)
Jestem dumna z siebie, męża i dzieci. Z siebie i męża wiadomo. Z dzieci- bo się nie pozabijały jak my tworzyliśmy ;)
 
Męcząca praca - remont. Na szczęście dobiega końca. Ale chyba nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie mieli chrapki na więcej, bo jeszcze kuchnia i jadalnia. Mam wizję. Ale tam musi zadziałać już fachowiec. Więc zostaje nam szukanie tego, który nas wyręczy za odpowiednią kwotę.
 
I tak miał być post o kapsułkach Vizira do prania, o chorobie córki, która mnie męczy. A wyszło coś o niczym..
 
a w głowie siedzi piosenka
"mój jest ten kawałek podłogi"
 
..
 
PODPIS

sobota, 24 października 2015

TRND i projekt MONTE Snack

 
Ja, Zakręcona Żona, jak pewnie każda inna matka, żona, kobieta, miewam jakieś tam swoje zainteresowania. U mnie wygląda to tak, że poza domem, rodziną, lubię pichcić, haftować, ale chyba największą frajdę sprawia mi wygrywanie w konkursach, uczestnictwo w kampaniach reklamowych różnych produktów, jak i "zgarnianie" darmowych próbek.
Uczestniczyłam już w kampaniach Razowego Kwasu Chlebowego, Antyperspirantów Adidas, Sosów Łowicz, Zalando. Może coś mi umknęło. Ale mało tego nie ma, za wiele też nie.
 
Dzisiaj może napiszę po krótce o moim uczestnictwie w kampanii Monte Snack z agencji TRND.
 
Zakładając konto na TRND, wypełniamy ankiety zgłoszeniowe do różnych kampanii. Wiadomo, że nie ma ich za wiele, ale zawsze coś tam wpadnie. W zgłoszeniach odpowiadamy na pytania zamknięte i jedno otwarte. I właśnie na podstawie moich odpowiedzi "góra" decyduje czy pasuję profilem do ich klienta i czy to właśnie ja dostanę się do kampanii.
I tym właśnie sposobem mnie się udało dostać do tego projektu :)
 
 
 
Z racji tego, że Monte Snack to mleczne kanapki, zespół TRND zadbał o to, by nasze kanapki sztuk 24 dojechały całe i zdrowe, włożone zostały do granulatu suchego lodu, dzięki czemu spokojnie, bez żadnych zmartwień można było się nimi zajadać, bez obawy, że coś w transporcie mogło się z nimi zdarzyć.
 
Nasze mleczne kanapki zniknęły z prędkością światła. Część zjedzona w domowym zaciszu przy gościach zaproszonych na kawę, część wyniesiona z domu przez dzieci dla kolegów i koleżanek.
Smak?
Część testujących uważało, że zajeżdżało chemią, inni mówili, że takich przekąsek w ogóle nie lubią. U mnie każdy zajadał się ze smakiem. Każdemu smakowało, nikt nie mówił, że nie smakuje. Aczkolwiek wybierając pomiędzy Monte Snack a Kinder Pingui, ja zdecydowanie wybrałabym te drugie.
 
A teraz druga strona medalu.
Z kampanii nie ma samych przyjemności, są też obowiązki. Ankiety, raporty, badania opinii. Wszystko powinno być skrupulatnie wypełniane. Bynajmniej ja mam taką zasadę, bo skoro dostałam coś do przetestowania, zrobię wszystko by klient był ze mnie zadowolony.
 
Kampania Monte Snack właśnie dobiega końca. Na mailu wisi już ankieta końcowa, po kanapkach dawno nie ma żadnego śladu. Ja tę kampanię będę wspominać ze smakiem.
 
A tymczasem korzystając z pięknej pogody za oknem, zabieram swoje dzieciaki na jesienny spacer :)
 
 
 
PODPIS

czwartek, 22 października 2015

Zakręcona Żona to ja.




Tak już wyszło, że straciłam wcześniejszego bloga.
Ja Zakręcona Żona przyznaje się do tego bez bicia.
Wszystko z racji tego że zgubiłam swoją systematyczność, a co za tym idzie pamięć.
Na początku nie pamiętałam pod jakim mailem prowadziłam bloga. Jak już sobie to przypomniałam, nie mogłam dopasować swojego hasła. Wszelakie przypomnienia hasła nie dawały za wygraną, i w ten oto sposób straciłam wszystko.
Szczęście w nieszczęściu że za wiele tam nie było a jednak, a jednak straciłam nazwę, wkład pracy jaki włożyłam na grafikę.

Tak więc skruszona wracam. Mam nadzieję że tym razem o niczym nie zapomnę, i będę systematyczna, nie tak jak poprzednio.

Tak więc witam serdecznie :)
PODPIS

wersja do druku