piątek, 29 stycznia 2016

46. Koniec męczarni + ciekawe śniadanie

Tak jest! Wczoraj z rana odebrałam swój telefon z serwisu. Na ten moment śmiga jak należy, więc jestem dobrej myśli, że tak będzie aż do nowego telefonu ;) Tak więc wczorajszy poranek spędziłam nad ustawianiem wszystkiego tak jak to było wcześniej.

środa, 27 stycznia 2016

45. O lekarzach i ich błędach.

Może w 100% pewna nie będę i oczywiście nie życzę tego nikomu, jednak większość z nas spotkała się z błędnie postawioną diagnozą lekarską.
Wczorajszy wpis Aśki z Czasem tak jest [klik] nie tyle przypomniał mi co działo się u nas w 2009 roku, ale zmobilizował mnie do napisania właśnie tego wpisu.

niedziela, 24 stycznia 2016

44. Niedzielne lenistwo - jabłecznik sypany

Błogie lenistwo.
Dzieciaki w pokoju, cisza od nich bije, to znak, że bawią się grzecznie.
Pan mąż przed momentem zasnął tuż obok mnie.
Co więc mi pozostało? Podzielenie się z Wami przepisem na Szarlotkę Sypaną.
Na przepis natknęłam się już jakiś czas temu, wczoraj w końcu nastał ten dzień, w którym trzeba było go wypróbować.

Do ciasta będziemy potrzebować:
*szklankę mąki
*szklankę cukru [u mnie trzcinowy]
*szklankę bułki tartej
*jabłka [u mnie 1.2kg już obranych]
*170g margaryny/masła z zamrażalnika

1. Wkładamy margarynę do zamrażalnika
2. Nastawiamy piekarnik na 180°C
3. Do miski wrzucamy mąkę, cukier i bułkę tartą, mieszamy
4. Jabłka obieramy, trzemy na tarce o grubych oczkach, jeśli lubimy, dodajemy cynamon
5. Tortownicę 23cm [u mnie jak zawsze po swojemu-dwie malutkie] smarujemy masłem
6. 1/3 sypkich składników wysypujemy na dno blaszki
7. Wykładamy 1/2 jabłek
8. Wykładamy 1/3 sypkich składników
9. Wykładamy 1/2 jabłek
10. Wykładamy 1/3 sypkich składników
11. Margarynę trzemy na tarce o grubych oczkach na ostatnią warstwę sypkich składników
12. Pieczemy ok.60 minut

i koniec!

Proszę nie lizać monitora/ekranu!

Wyszło smacznie, o dziwo, bo ciasto bez jaj.
Smacznego !

PODPIS

środa, 20 stycznia 2016

43. Deser na życzenie - Ptasie mleczko

Wstałam wczoraj z rana, napisałam do ubezpieczyciela, żeby mi odesłał różowego. Już go nawet w myślach pochowałam. Wybrałam się do sklepu. Zahaczyłam o serwis. Me serce ożyło. Za kase, którą mi ubezpieczyciel wypłaci za zniszczone części, spokojnie naprawię cały LCD, dostanę 6 miesięcy gwarancji i jeszcze mi zostanie pare złotych. Nic nie wyłożę ze swoich, a gwarancji na telefon i tak mam pół roku, czyli tyle ile na wyświetlacz mi da serwis. Tak więc chyba będzie "zmartwychwstanie" ;) Czekam, aż różowy wróci, bo się zim stęskniłam ;)

poniedziałek, 18 stycznia 2016

42. Chciałam być grzeczną dziewczynką

Dzieciaki już spały, mąż poszedł do pracy. Cisza. Postanowiłam być grzeczną dziewczynką, iść spać o przyzwoitej porze.  Wskoczyłam do łóżka, zapaliłam lampkę, wzięłam do ręki książkę, przeczytałam calutką, do końca. Odłożyłam ją na półkę, zgasiłam lampkę. Ułożyłam się do snu.

sobota, 16 stycznia 2016

41. Pierwsza w tym roku choroba.. i tarta bananowa!

Stało się to co nieuniknione w taką pogodę - pierwsze przeziębienie [oczywiście na razie-mam nadzieje że dalej nie pójdzie]. Najpierw zaczęła młodsza już wczoraj, ale jaką by była siostrą, gdyby się nie podzieliła? Tak oto dziś mamy już dwie Cherletty. Ja z kolei wyglądam jak "Zombie" - tak mnie wczoraj podsumował pan mąż, twierdząc, że skoro jestem taka nie do życia po jednej kawie, mam pić dwie. Nigdy bym nie pomyślał, że kawa ma na mnie taki wpływ, zwłaszcza, że nie piję zwykłej czarnej, tylko ze mlekiem. Spróbujemy dziś z dwiema, zobaczymy co na to powie mój organizm.

czwartek, 14 stycznia 2016

40. bez tytułu

Dopiero tydzień się zaczął a już mamy czwartek. Pogoda za oknem nas nie rozpieszcza, ni to jesień ni to zima. Śniegu brak, a na dworze tak nijak. Mojego małego paskuda coś zbiera, dopiero dzisiaj coś tam się ujawniło z rana, lekki kaszelek i ból gardła. Zobaczymy co będzie jak wróci z przedszkola.
Ja znowu w planach miałam prasowanie, ale plany się diametralnie zmieniły, postanowiłam zrobić "bałagan". Zrobiłam małą rotację między przyszłą jadalnią a przedpokojem, przeniosłam jedną szafkę, oczywiście najpierw musiałam ją opróżnić, zrobić miejsce na nią, a następnie w niej poukładać. Ciut czasu mi to zajęło, bo w międzyczasie przeglądałam co ciekawego tam jest, te mniej ciekawe rzeczy trafiły do kosza. Staram się co jakiś czas zaglądać w różne zakamarki i wyrzucać niepotrzebne rzeczy. Są też takie, jak np. poduszko/narzuta nówka sztuka którą wystawiłam na olx'a. Miałam zrobić to dobry miesiąc temu, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze.
W takim bojowym nastroju uprzątnęłam sporo rzeczy które prosiły się o to od dłuższego czasu. Przez ostatnie remonty z jednego pomieszczenia zrobiła się niezła graciarnia. Stoją tam jeszcze meble z salonu, które czekają na wywiezienie do teściowej. Jak już ich nie będzie wezmę się za dogłębne uprzątnięcie, bo stan rzeczy strasznie mnie denerwuje.
 
 
A teraz mały problem mój. A raczej mojej paskudy.
Ma 5 lat. Od kilku nocy budzi się w nocy z przeraźliwym płaczem, mówi przez sen, że się boi, że ją boli, a ja nie potrafię jej w żaden sposób pomóc.
Może miała któraś z Was taki problem? Jak sobie poradziłaś? To, że w nocy muszę do niej wstać to pikuś, bardziej mnie martwi co powoduje, że ma te złe sny. Mam nadzieję, że któraś z Was mi pomoże.
 
Chciałam pokazać Wam w końcu metamorfozę naszej sypialni. I kurczę nie mogę znaleźć żadnego sensownego zdjęcia przed. Pokażę Wam więc tylko to co mam.
 
 Było..
Różowe tapety, pod nimi kilka innych warstw misiów piesków itd., niebieski kaloryfer. Cud miód..
 
Jest..
 
 

Moje ukochane  cegiełki! Nie jest to tapeta, lecz moimi ręcoma zrobione cegiełki. Mąż mnie oczywiście wspomagał.
Ja odmierzałam proporcje, on mieszał, nakładał na ścianę, a ja zajmowałam się wykończeniem.
Same cegły zajęły nam 4 dni, po jednej ścianie na dzień. Przed oczywiście ściąganie tapet, gruntowanie ścian, położenie sufitu, później cegiełki, malowanie ich na biało, jak to sobie wymarzyłam, pomalowanie kaloryfera, żeby już nie straszył i włala! Dla mnie jest cudownie..
 
A teraz zmykam do sklepu i po marudę.
 
PODPIS

wtorek, 12 stycznia 2016

39. Weekend weekend, po weekendzie.

Nie wiem jak u Was ale u mnie weekend zawsze mija strasznie szybko, zwłaszcza jak pan mąż idzie do pracy. Tak było i tym razem.
Niedziela była ustalona, leniuchowanie, później obiad, jasełka i gitarra, wyszło jak zawsze inaczej. Do obiadu jeszcze poszło, w obiad maruda zasnęła, przez co pierworodna sama poszła na jasełka, ale jak szybko poszła, tak szybko wróciła.
I tak siedząc czekając na paskudę, przypomniało mi się, że o czymś zapomniałam. Korona. Młoda w poniedziałek ma bal w przedszkolu, księżniczką chce być, mieliśmy zrobić koronę, a ja zapomniałam. Zakasałyśmy więc rękawy i zrobiłyśmy koronę. Najpierw jedną, później bąki robiły sobie korony dla siebie, od tak.
takie efekty naszej pracy
Każda inna, każda wyjątkowa, ale i każda cudowna ;)
 
Tak więc z rana w poniedziałek królewna poszła do przedszkola na bal
 
Każde księżniczki są cudowne, ale te nasze są najcudowniejsze <3
 
Mimo balu, moja księżniczka nie miała humoru, zasnęła w przedszkolu, w domu dała popalić. Zawsze po takim dniu coś ją zbiera, dzisiaj jednak wstała jak gdyby nigdy nic, zadowolona. Zobaczymy co będzie, jak wróci z przedszkola.
Może po prostu miała gorszy dzień - taką mam nadzieję.
 
Dziś przyjeżdża kurier po różowego, w końcu coś się ruszy. Dzięki temu wiem, że już bliżej niż dalej. I  dobrze. Obecny "złomek" jest nie do zniesienia, nic na nim nie ma, a tnie się jak powalony. Ale jak to mówią z braku laku..
 
I jeszcze jedna niespodzianka mnie dziś czekała. Dziecię me dostało pod choinkę pióro z Herlitz'a. Ledwo odpakowała a już nie działało. Miałam dobre przeczucie, podpowiedziałam "Mikołajowi" że lepiej kupić je na miejscu, żeby w razie czego sprawnie zareklamować. No i pech chciał, że reklamować musiałam. Dziś poszłam dowiedzieć się, czy naprawili. Dostaliśmy nowe, w bardziej dziewczęcym kolorze :) No i co najważniejsze pisze. Więc problem rozwiązany.
 
Chociaż ciężko się zaczyna tydzień, dla mnie jest on wyjątkowo dobry.
I oby tak było częściej.
 
 
 

PODPIS

niedziela, 10 stycznia 2016

38. Niedzielnie - LION

Niedziela zaczęła się dość niespodziewanie. Psina mnie obudziła ciesząc się że starszak z nią idzie na spacer. I tak wolny dzień zaczął mi się już przed ósmą. Jakoś szczególnie zła nie byłam, wyspałam się. Nie dziwne. Pan mąż przed 21 wyszedł do pracy, więc włączyłam sobie serial na TV. Pół odcinka przespałam. Gdy się obudziłam pozbierałam zwłoki i poszłam do wyrka. I tak mi zeszło do 8smej ;)

piątek, 8 stycznia 2016

37. Cyferki, ach te cyferki

Ostatnie dni jakoś nie mogę wsadzić do jednego wora. To znaczy, są leniwe, ale też pracowite.

Wczoraj na przykład wpadłam do dziewczyn pokoju, złapałam się za głowę, po chwili zakasałam jednak rękawy i do roboty. Nie wiem czy tam bomba nuklearna wybuchła, czy one tak po prostu sobie pobałaganiły. Mniejsza o to. Dzięki sprzątaniu uświadomiłam sobie, że starsza zaczyna nieźle kombinować i kłamać. Niby to tylko drobne oszustwa, ale od nich się właśnie zaczyna.
Tablety są więc pochowane, telewizor i laptop ograniczony. I dzieci się jakieś grzeczniejsze zrobiły. Z chęcią poszły z matką rodzicielką na spacer. Chyba każdemu wyjdzie to na dobre. Nawet mogłabym stwierdzić, że już widać znaczną poprawę w zachowaniu najmłodszego członka rodziny. W ruch poszły klocki i inne zabawki, które od dłuższego czasu leżały gdzieś na dnie.

Ostatnimi czasy otaczają mnie też cyferki. I nie chodzi o rachunki, zakupy, lata czy czas. Pomagam kuzynce w remanencie. A że u mnie z matmą lepiej niż z polskim, nawet nieobowiązkową matmę na maturze pisałam, nie jest to dla mnie uciążliwe, wręcz przeciwnie, sprawia mi to jakiegoś tam rodzaju radość. Niby mała "rzecz" a cieszy.

Dziś krótko, bo od rana do teraz siedziałam w towarzystwie cyferek. A tu obiad trzeba szykować.

Aaaaa zapomniałam napisać.
Nie wytrzymałam dziś, weszłam z rana na wagę. Zaniemówiłam. Waga taka sama jak przed świętami. Więc chyba nie ma źle. Nie taki diabeł straszny.. ;)

PODPIS

środa, 6 stycznia 2016

36. Leniwa środa - Ciasto brzoskwiniowe z pianką

Jak miło jest tak w środku tygodnia pospać jak gdyby nigdy nic do dziewiątej, wstać z myślą, że nie muszę nikogo nigdzie zaprowadzać, lecieć do sklepu. Pić kawę w koszuli nocnej, przed laptopem, oglądając ulubiony serial. Bezcenne!
Teraz siedzę i czkam. Kto myśli o mnie? Może pan mąż o mnie śni? Jeśli nie on to kto doprowadza mnie do szału? Przyznawać się!

poniedziałek, 4 stycznia 2016

35. FIFI

Dziś przedstawię Wam moją sukę, Fifi.
 

niedziela, 3 stycznia 2016

34. Mocno czekoladowe pożegnanie roku - Ciasto czekoladowe

Ten post będzie o tym, jak uczciłam pożegnanie Starego Roku.
Postawiłam na ciasto czekoladowe z orzechami - na ciepło - z lodami i bitą śmietaną [o której tym razem zapomniałam].
Do zrobienia tego cacka zainspirowała mnie wygrana do pobliskiej Restauracji, był to jeden z dwóch deserów jaki miałam okazję u nich wtedy skosztować. I uwierzcie - niebo w gębie!
Długo się nie zastanawiając poszperałam w internecie i napotkałam przepis całkiem podobny, ale oczywiście czymże bym była gdybym go nieco nie pozmieniała.

sobota, 2 stycznia 2016

33. jakby w śpiączce.

Mamy Nowy Rok ale i nowe zmartwienia. Czymże by było nasze życie gdyby nie problemy które trzeba jakoś rozwiązać?
Tak więc nowy rok przywitaliśmy z wymiotami starszaka. I nie wiadomo czy to od szampana, czy tak po prostu. Ważne, że to już za nami.

Nie pisałam wcześniej, bo myślałam, że nie ma za bardzo o czym. Ale w czwartek zdarzył się z rana wypadek. On upadł, niby nic się nie stało, tylko małe obtłuczenia, ale wszystko było ok. Nic nie wskazywało na to co stanie się dalej. Sylwestra przetrwał i Nowy Rok jak gdyby nigdy nic. Jak poszedł wczoraj spać, tak już jakby go nie było. Żyje, ale nie do końca. jest w śpiączce. I  mam nadzieję, że uda się go ocucić..

wersja do druku