środa, 30 grudnia 2015

31. schować wagę tak głęboko!

Święta święta i po świętach. Jak zawsze dużo przygotowań, kilka dni i po wszystkim. Mnie w domu nie było, w środę pojechaliśmy do mamy mej 300km. Korków nie ominęliśmy, ale i tak warto było. Takie rodzinne  święta to taka odskocznia od codziennego życia, mimo iż nic niezwykłego się nie dzieje. W Wigilię jak tylko wstałam wzięłam się za obieranie pięciu kilogramów buraków, bo to ja za barszcz na wigilię byłam odpowiedzialna. Nie bez powodu. Nie lubię się za bardzo przechwalać, ale mój barszczyk jest najpyszniejszy. Nie z tytki, z butelki czy kartona. Mój jest z buraków, pewnie dlatego taki smaczny. Pamiętam jak za łebka nie siadało się do stołu nim nie ukazała się pierwsza gwiazdka, ale przy małych dzieciach nie zawsze jest szansa na czekanie. I w tym roku gwiazdki na niebie nie szukaliśmy, ale śmiem twierdzić, że jak siadaliśmy chociażby ta jedna jedyna na niebie już była. Na pierwszy rzut poszedł oczywiście barszcz z uszkami. Później zaczęła się "walka" o najlepsze pierogi. Z kapustą. Są to najlepsze pierogi pod słońcem, mama robi je tylko na wigilię, może wlasnie dlatego są takie pyszne. Dla mnie reszta stołu wigilijnego mogłaby nie istnieć ;) Mało wymagająca jestem.
Po wigilii jak zawsze przyszła pora na prezenty dla najmłodszych. W tamtym roku wyglądało to tak na hip hip hura. Zamieszanie, śmieci, wrzasków. W tym roku już mądrzejsi o doświadczenia zeszłoroczne, rozdawaliśmy prezent po prezencie. I póki jeden nie został rozpakowany i odłożony, następny nie miał prawa zostać otworzony. Dzieciaki zadowolone. W tym roku królowała Kraina Lodu i jak zawsze lalki Barbie. Moje paskudy dostały po trzy lalki, ale też książki, słuchawki, ciuchy i już zareklamowanie pióro. W zeszłym roku otwieraliśmy wszystkie zabawki, części się gubiły. Więc w tym roku dziewczyny wybrały sobie jedną, którą chcą otworzyć, resztę otwierały dopiero jak wróciliśmy do domu. Nie obyło się bez zbędnego marudzenia, ale wyszło to na dobre.
2 dni świąt, a ja obawiam się tego co zobaczę na wadze, gdy na nią wstąpię, dlatego staram się ją omijać z daleka. Tak co najmniej z miesiąc. Wtedy naddatek powinien sam się ulotnić, wszystko wróci do normy, a ja się nie potrzebnie teraz nie zdołuję. Też tak macie?
W poniedziałek wróciliśmy do domu. Dla mnie powrót do normalności jest poniekąd trudny. Nie można się poobijać, tylko trzeba myśleć, robić, sprzątać. Dlatego za pisanie dopiero wzięłam się dziś. Sterta prania i prasowania wczoraj została ulotniona. Dziś czeka mnie ciasto czekoladowe z lodami i śmietaną. I kluseczki na obiad dla najmłodszej, która się dopomina.


W święta minęło 10 lat od oświadczyn pana męża. A to oznacza, że wielkimi krokami zbliża się nasza 10ta rocznica ślubu. Pomyśleć, że jeszcze niedawno młode łebki na ślubnym kobiercu mówili sobie "tak", a teraz małżonkowie z dziesięcioletnim stażem..

a jak u Was święta? spokojnie?

PODPIS

11 komentarzy:

  1. Podziel się takim swoim barszczykiem! Z chęcią posmakuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi mąż kazał wskoczyć na wagę przed świętami i po ale nie skorzystałam bo po co mam się martwić jakąś tam cyfrą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wolę trzymać się po Świętach od wagi z daleka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie Święta spokojne.. rodzinnie, bo przy minimalnym składzie przy stole zasiada 9 osób. Każda kobieta z trzech pokoleń (babcia, mama i ja) zrobiła po kilka dań więc też wagę narazie omijam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Barszcz z buraków zawsze bedzie lepszy od tych sztucznych. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Barszcz z buraków zawsze bedzie lepszy od tych sztucznych. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. No to ja mam inaczej,bo w święta zawsze chudnę. Zwyczajnie nie mam czasu zjeść :(

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas też są potrawy, które robi się tylko w Wigilię i to jest ich fenomen :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję 10 rocznicy ślubu ;) I życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2016!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rocznica będzie w kwietniu, także trzeba się przygotować, ale dziękuję ;)

      Usuń

wersja do druku